Gdy myślę o tym, jakich ślubów chciałabym robić jak najwięcej, zdecydowanie byłyby to slow weddings. Zorganizowane według własnego pomysłu, wizji, zgodnie z głosem serca. Myślę, że śmiało mogę do tej puli zaliczyć słowiańską swaćbę Oli i Mateusza. Gród, w którym Ola się wychowywała i do którego 13 lat temu zawitał także Mateusz. Rodzina i przyjeciele, którzy pomogli wszystko przygotować i zorganizować. Słowiańskie obrzędy, przywoływanie bogów i Noc Kupały, którą rozpoczęliśmy równo o północy. Piękniej być nie mogło!