Prawie rok temu wykonałam Alicji kobiecą sesję zdjęciową w studio. Po tym czasie postanowiłam zapytać ją o wrażenia i emocje wynikające z tego spotkania. Jej odpowiedzi znajdziecie poniżej!

Kim jest Alicja?

32-letnią kobietą, która teraz skupia się przede wszystkim na swojej wspaniałej rodzince — mężu, dwójce synków i oczywiście na samej sobie. Uwielbiam kulinaria. Gotuję, piekę, także na zamówienie. Wspólnie z mężem zajmujemy się też rekonstrukcją historyczną. Już od kilku lat tworzymy nasz mały świat Własnoręcznie po naszemu — Kram Lizard, z którym przemierzamy okoliczne grody, wioski i miasteczka, aby zaznajomić ludzi z kulturą wieków średnich. Jesteśmy znani między innymi ze słowiańskich obrzędów — Dziadów, Nocy Kupały, Szczodrych Godów, Jarych Godów, a także swaćb — jedną z nich można nawet obejrzeć na Twojej stronie. Kochamy ten świat. Poznaliśmy w nim naszych przyjaciół, naszą drugę rodzinę. Najczęściej można spotkać nas w Grodzie Foluszek pod Brodnicą. W miejscu, w którym czas płynie wolniej, a każdy wędrowiec jest mile widziany. 

Jesteś zaradną, dziarską kobietą. Częściej widywałam Cię z wielkim nożem w ręku, łopatą do wyjmowania chleba z pieca lub z siekierą przy ognisku niż w takim delikatnym, pełnym wrażliwości wydaniu. Na sesji zobaczyłam Cię po raz pierwszy w takiej odsłonie. Co spowodowało, że poczułaś, że chcesz mieć w swoim prywatnym archiwum takie zdjęcia? 

Tutaj do głosu doszła chyba moja przekora. Wszyscy myślą, że skoczę w lewo? To dam susa w prawo! Postrzegają mnie w jeden, określony sposób? To pokażę też swoje inne oblicze. Zobaczyłam na Facebooku, że organizujesz sesje studyjne i chciałabyś zobaczyć też przed swoim obiektywem kobietę plus size, więc napisałam. Bo w zasadzie — czemu nie? Miałam też takie poczucie, że u kogo jak u kogo, ale u Ciebie na sesji będzie mi dobrze i komfortowo. 

Bardzo Ci dziękuję za te słowa! A skoro już jesteśmy przy samej sesji, to chciałabym Cię zapytać, jak się czułaś tego dnia. Gdy Twoimi potrzebami zajęli się inni (dziewczyny z radzyńskiego Just a Fashion pomogły dobrać stylizację, Ola MAKEU UP, MAKE FUN zrobiła piękny makijaż), a Ty mogłaś po prostu zrelaksować się i być? Mamie dwójki maluchów chwile spokoju nie zdarzają się pewnie zbyt często.

Samo przygotowanie i atmosfera przed sesją była bardzo swobodna. Czułam się niesamowicie zaopiekowana. Najpierw przez Olę podczas makijażu, która niesamowicie podbudowała moje ego i dodała pewności siebie. Potem przez Ciebie na sesji. Świetnie wyczuwałaś moje emocje, prowadziłaś mnie. To było super przeżycie. Cieszę się, że sama mogłam zobaczyć siebie w tej innej odsłonie — bardziej eterycznej, romantycznej, delikatnej. Przybliżyć się do tej drugiej części mnie. Bo moja dzika i czasem trochę nieokrzesana powierzchowność to jedno, a to, co kryje się w środku, to już zupełnie inna bajka. Wspaniale, że mogłam trochę się przed Tobą odkryć. Niewiele osób zna tę drugą Alicję. Po sesji wiele osób było w szoku. Zachwycali się: jeju, jak pięknie, jak delikatnie. Zwłaszcza ci, którym jeszcze tej drugiej odsłony nie pokazałam, bo bliscy mówili: o, moja Ala, nasza Ala. Taką mnie znają.

I na tym w zasadzie mogłybyśmy ten wywiad zakończyć, bo czuję, że mamy już jego esencję. Chciałabym jednak zapytać o coś jeszcze. O efekt. Jakie emocje Ci towarzyszyły, gdy zobaczyłaś zdjęcia?

Byłam zachwycona, choć muszę przyznać, że wybranie ulubionych to było nie lada wyzwanie! Najpierw zaznaczyłam w koszyku wszystkie, a potem etapami usuwałam. No nie mogłam się zdecydować! Oglądałam je mnóstwo razy, a za każdym razem czułam się, jakbym odkrywała nową kartkę z kalendarza. Niby wiesz jaki jest dzień, ale nie wiesz, czym Cię zaskoczy. W każdym ujęciu było inne spojrzenie na mnie — skupiony wzrok, nostalgia, ruch, relaks. A jednak tworzyły jedną spójną historię — o mnie i moich różnych obliczach.

No właśnie, więc kogo widzisz, patrząc na te zdjęcia? 

Dzikuskę. Delikatną, wrażliwą, ale jednak niezależną, nieujarzmioną. Nadal. To jest w oczach. Romantyczkę, która kocha i jest kochana. Odważną kobietę. Nie jestem modelką w kanonie, a jednak czuję się ze sobą dobrze. Nie zważam na to, co myślą inni. Poszłam na tę sesję z zamysłem zainspirowania innych kobiet. Może któraś z nich sobie pomyśli: ej, ona jest jeszcze większa niż ja albo wygląda jakoś dziwnie, niestandardowo, ale poszła na sesję i ma piękne zdjęcia! Mam nadzieję, że uda mi się uchylić te drzwi do samoakceptacji innym dziewczynom. Bo każda z nas może mieć takie zdjęcia. Może wszystko. 

Wiesz, kogo ja widzę? Niesamowicie pewną siebie i zdeterminowaną kobietę, która twardo stąpa po ziemi. Jak sądzisz, jak tę sesję postrzegają Twoi bliscy? Mąż, synowie. 

Po jakimś czasie obejrzeliśmy te zdjęcia razem. Jacek był zachwycony i dumny. Starszy synek wypalił od razu: jaka piękna mama! Od razu polały mi się łzy po policzkach, bo takie słowa od dziecka rozczulają chyba każdą z nas. Chciałabym, żeby nasi chłopcy wiedzieli, że wszyscy ludzie są różni i każdy jest wyjątkowy — właśnie taki, jak jest. Żeby widzieli różne ciała i to, jak wyglądają naprawdę. W tym swoją mamę. Zdjęcia wiszą już u nas na ścianie, więc mam nadzieję, że będą nam na bieżąco o tym wszystkim przypominać. 

Co powiedziałabyś innym kobietom, które odkładają taką sesję na wieczne później? Często dziewczyny mówią mi, że robię piękne zdjęcia, ale one muszą najpierw schudnąć czy zmienić fryzurę. Mówiąc krótko: przejść metamorfozę.

Odpowiem przewrotnie i trochę z humorem: idź, bo może wcale lepiej nie będzie? Jasne, że zawsze może być lepiej, ale czekając na te fajniejsze czasy, umyka nam tu i teraz. I albo się ze sobą pogodzimy, zaakceptujemy, albo będziemy całe życie smutni i pozbawieni wiary w siebie. Teoretycznie można zakasać rękawy i wziąć się do roboty, zrzucić to i owo. Tylko czy wtedy nie znajdziemy innych powodów do tego, żeby się do siebie przyczepić? Za duży nos, za mały biust, nowe zmarszczki (np. od tego wyczekiwania). Czas upływa, zmieniamy się. Już nigdy nie będziemy wyglądać tak jak wtedy, gdy miałyśmy te 16, 18 lat. Ale czy to źle? Grunt, żeby nie obudzić się w pewnym momencie z poczuciem, że tyle już za nami, a my nawet nie mamy pamiątek z tego okresu. Pamiętam, jak byłam w pierwszej ciąży i mąż ciągle robił mi zdjęcia, a ja marudziłam, że a to brzuch za wielki, a to, a tamto. A on powtarzał, że to właśnie o to chodzi. I dziś je oglądam, mówiąc sama do siebie: ojej, mam zdjęcia z synkiem pod serduszkiem, a dziś już biega wokół mnie pięciolatek! Wierzę, że „lepsze czasy” będą tylko wtedy, gdy popracujemy nad swoją głową, nad postrzeganiem siebie. I przestaniemy ciągle na coś czekać. Chwile, emocje, ważne wydarzenia przemijają. I dlatego warto je kolekcjonować, utrwalać.

Myślę nad tym, jakie jest główne przesłanie tego wywiadu. Może: nie odmawiaj sobie przyjemności, wyluzuj i po prostu żyj?

Jak najbardziej!

 

Kilka kadrów z sesji Alicji znajdziesz poniżej, a jeśli i Ty chcesz zrobić sobie lub komuś bliskiemu podobny prezent, moją ofertę znajdziesz tutaj!